Dieta bez lektyn – odchudza i leczy stany zapalne?

0
Dieta bez lektyn – odchudza i leczy stany zapalne?
4.00 avg. rating (79% score) - 38 votes

Fala popularności diety bezlektynowej rosła równomiernie przez ostanie dwa lata, od momentu wydania przez Dr. Stevena Gundry’ego poradnika pt. „The Plant Paradox” (The Plant Paradox: The Hidden Dangers in ‘Healthy’ Foods That Cause Disease and Weight Gain (Roślinny Paradoks czyli Ukryte niebezpieczeństwa zdrowych pokarmów powodujące otyłość i choroby)) oraz jego kontynuacji w formie książki z przepisami na potrawy bez lektyn, ale spiętrzenie tej fali wywołał wywiad, jakiego udzieliła NBC Today popularna amerykańska piosenkarka Kelly Clarkson, wtrącając, niewinne z pozoru, zdanie, w którym wyjawiła, że spektakularna utrata 17kg to zaledwie skutek uboczny stosowanej przez nią diety bezlektynowej, która przede wszystkim pozwoliła jej uporać się z zaburzeniami choroby tarczycy i odstawić przyjmowane w związku z nią wcześniej wyniszczające organizm leki.

Jakkolwiek próżnie by to nie brzmiało, mało czego pragniemy jako współczesne społeczeństwo bardziej niż uniwersalnego panaceum na nadwagę i otyłość, a rosnąca lawinowo liczba zachorowań na choroby autoimmunologiczne  i poszerzająca się świadomość na temat zagrożeń z nimi związanych sprawia, że dieta bez lektyn stała się modnym sposobem żywienia, a samym lektynom przypisuje się działanie prozapalne, immunotoksyczne, neurotoksyczne i cytotoksyczne.

Czym są lektyny?

Zacznijmy od podstaw; lektyny (przez „k”, nie przez „p”, leptyna to ten hormon od głodu; inne nazwy, pod którymi występują, to hemaglutyniny, fitohemaglutyniny, fitoaglutyniny oraz fazyny) to, podobnie jak gluten, rodzaj białek, konkretnie glikoproteidów, występujących w roślinach, w około 30% roślin jedzonych przez ludzi regularnie, spośród których około 8% charakteryzuje się wysoką i bardzo wysoką zawartością substancji z tej grupy. Istnieją przesłanki by sądzić, że podobnie jak gluten, lektyny mogą w określonych okolicznościach wywoływać stany zapalne organizmu – na tym jednak podobieństwa pomiędzy glutenem i lektynami się kończą; o ile bowiem nietolerancja glutenu w postaci celiakii jest nie budzącą wątpliwości, jednoznacznie diagnozowalną jednostką chorobową, o tyle wokół ewentualnej szkodliwości lektyn krąży wiele wątpliwości.

Lektyny to rodzaj białek, wykształcony przez rośliny w toku ewolucji prawdopodobnie w ramach obrony przed owadami i innymi zwierzętami, dla których mogłyby stanowić potencjalne pożywienie. W roślinach hemaglutyniny stanowią nie tylko formę ochrony przed pasożytami, bakteriami i wirusami (zdolność zlepiania bakterii i wirusów) ale też formę magazynowania cukrów w nasionach (przez swoiste wiązanie cukrów),

Ze względu na swoje potencjalnie toksyczne działanie, oraz z uwagi na to, że mogą utrudniać lub ograniczać wchłanianie określonych substancji odżywczych, podobnie jak np. zawarty w zbożach kwas fitynowy, lektyny zaliczane są do so substancji przeciwodżywczych. Przeprowadzone na zwierzętach badania wskazują, że lektyny mogą blokować w największym stopniu przyswajanie wapnia, żelaza, fosforu i cynku.

Lektyny mają nie do końca jeszcze zrozumiałe dla nas właściwości umożliwiające innym komórkom organizmu komunikowanie się między sobą za ich pośrednictwem. Lektyny mają przyłączać się do molekuł cukrowych i wędrując przez organizm na ich plecach, niczym pasażer na gapę, zmieniać ich funkcjonowanie. Jedna z teorii mówi, że ponieważ lektyny 'przyklejają się’ do dostępnych wokół nich węglowodanów, to w sytuacji, w której w organizmie jest nadwyżka lektyn względem węglowodanów, nie mając do czego się przyczepić, lektyny przyczepiają się do innych komórek organizmu w ten sposób zmieniając ich funkcje. Lektyny mogą przyłączać się do komórek wyściółki jelita wpływając na wzrost i aktywność flory bakteryjnej, a ich długotrwałe połączenie z komórkami może skutkować występowaniem odpowiedzi autoimmunologicznej organizmu, w teorii pogarszając stan chorych na reumatoidalne zapalenie stawów czy cukrzycę typu 1 i 2.

Lektyny są stabilne w kwaśnym środowisku żołądkowym, w swojej niezmienionej w procesie trawienia postaci ułatwiają bakteriom i toksynom przenikanie przez ściany jelit i w konsekwencji wywoływanie stanów zapalnych w organizmie.

Lektyny – źródło wszelkiego zła czyli teoria Gundry’ego

Dr Steven Gundry to były kardiochirurg, który przeniósł sedno swoich zainteresowań z chirurgi sercowej na medycynę opartą o optymalne żywienie i suplementację.

Zdaniem dr. Gundry’ego warzywa bogate w lektyny są źródłem większości chorób trawiących masowo współczesne społeczeństwa krajów rozwiniętych, począwszy od nadwagi, przez schorzenia układu pokarmowego, a na alergiach, nietolerancjach  pokarmowych i chorobach autoimmunologicznych kończąc.

Najbardziej kuszący element teorii Gundry’ego zakłada, że wraz z usunięciem z diety czynników prozapalnych ciało może wreszcie zaprzestać kierowania swojej energii na ciągłe naprawianie uszkodzonych tkanek i przejść w stan uzdrowienia, w którym może uwolnić nadmiary tkanki tłuszczowej. I mówiąc zupełnie szczerze to właśnie ten fragment teorii Gundry’ego budzi moje największe wątpliwości. O ile bowiem mogę bez problemu przyjąć do wiadomości, że określone substancje pochodzenia roślinnego mogą u mniejszej lub większej grupy ludzi wywoływać stany zapalne dolnego odcinka przewodu pokarmowego, o tyle ciężko mi powiązać twierdzenie, że „organizm zwalczając stany zapalne miałby nie mieć energii na odchudzanie” z I zasadą termondynamiki czyli prostym faktem, że na odchudzanie bezpośrednie przełożenie ma wyłącznie ujemny bilans kaloryczny, i owszem, na obniżenie poziomu podstawowej przemiany materii mają wpływ zaburzenia hormonalne tarczycy (mówi się o spadu metabolizmu nawet o 30%), ale jest to wynik obniżonej aktywności ruchomej, a nie magicznego blokowania przez organizm pokładów energii na potrzeby walki ze stanami zapalnymi. Jeśli to ma mieć sens, to ten fragment teorii trzeba przedstawić dużo lepiej pod względem merytorycznym i powiązać z faktami z kresu żywienia i metabolizmu.

Jakie produkty zawierają najwięcej lektyn i jak je neutralizować?

Wśród sposobów usuwania lub neutralizowania lektyn zawartych w warzywach wymienia się najczęściej:

  • gotowanie
  • fermentację
  • kiełkowanie, namaczanie
  • obieranie
  • wydrążanie gniazd nasiennych
  • gotowanie w szybkowarze (pod ciśnieniem)

Nie wszystkie metody jednak mają równie skuteczne zastosowanie na każde z warzyw.

Bobowate (strączki)

Fasola, groch, soja, soczewica i wszystkie inne strączki mają najwyższą zawartość lektyn spośród wszystkich grup warzyw. To szczególnie istotna informacja dla wegan, którzy właśnie na białkach strączkowych opierają często swoją dietę i powinni szczególnie zapoznać się z procedurami neutralizacji zawartych w nich lektyn, m.in. poprzez namaczanie i płukanie oraz obróbkę cieplną w wilgotnym środowisku w odpowiednio wysokiej temperaturze (np. prażenie na sucho ani gotowanie w slowcookerze nie neutralizuje strączkowych lektyn w wystarczającym stopniu), tak, aby zminimalizować ryzyko wywoływania przez ich regularne spożywanie ryzyko występowania stanów zapalnych.

Spośród wszystkich strączków najgorsza jest czerwona fasola, a ostrzeżenie na temat jej szkodliwości znajduje się nawet na oficjalnej stronie amerykańskiej FDA: zjedzenie już 4, nie tylko surowych, ale nawet niedogotowanych czerwonych fasolek, ma tak silne działanie toksyczne, że wywołuje skurcze jamy brzusznej, wymioty i przewlekłą biegunkę, której towarzyszy wysoka gorączka. Winną takiego działania czerwonej fasoli zwyczajnej jest zawarta w niej toksyczna lektyna o nazwie fitohemaglutynina (phytohaemagglutinin, PHA).

Wniosek: nie jedz surowej fasoli. To rada na wypadek, gdybyś z jakiegokolwiek powodu miał to w planach.

Równocześnie gotowanie powoduje rozpad skrobi zawartych w fasoli na węglowodany proste – lektyny łączą się  z węglowodanami co ułatwia ich wydalenie z organizmu zanim poczynią szkody.  Podczas dojrzewania nasion aktywność lektyn obniża się, aż do zupełnego zaniku, do tego stopnia, że w dojrzałych, suchych nasionach tzw. aktywność hemaglutynacyjna lektyn zanika, wtedy po tym jak zawartość wody w nasionach spadnie poniżej 12%.

Miarą zawartości lektyn jest 1 hau (od hemaglutyniny). Fasola zwyczajna w surowej formie zawiera 20 000 – 70 000 hau, a całkowicie ugotowana 200 – 400 hau, i ta ilość mieści się w limicie uznawanym za bezpieczny i nietoksyczny dla ludzi.

Jeśli chodzi o soję, badania wykazują, że sojowe lektyny ulegają niemal całkowitej eliminacji po 10 minutowym gotowaniu w temperaturze 100°C – w przeciwieństwie do gotowania, prażenie na sucho albo wielogodzinne gotowanie w wolnowarze (crockpot) w temperaturze 70°C nie wykazało niemal żadnego wpływu na zawartość lektyn.

Płukanie, kiełkowanie i namaczanie są sprawdzonymi i skutecznymi metodami eliminacji lektyn z roślin strączkowych.

Orzechy ziemne i nerkowce

Choć o fistaszkach i cashew myślimy jako o orzechach, w istocie są to warzywa, i to napakowane zabójczymi lektynami – do tego stopnia, że pracownicy pracujący prze obieraniu nerkowców z łupin muszą pracować w rękawicach ochronnych aby uniknąć poparzenia skóry, warto na marginesie zauważyć, że nerkowce należą do tej samej grupy gatunkowej co bluszcz trujący. Wśród osób wrażliwych na nerkowce faktycznie drastycznie wzrasta ryzyko wystąpienia stanów zapalnych, szczególnie o charakterze reumatoidalnym.

Lektyny zawarte w orzechach ziemnych są o tyle wyjątkowe, że nie ulegają neutralizacji w wysokiej temperaturze – prażenie orzechów nie wpływa w żaden sposób na poziom zawartych w nich lektyn.

Kukurydza

Kukurydza, o której myślimy jako o warzywie, botanicznie kwalifikuje się do zbóż i charakteryzuje się wysoką zawartością lektyn, co ma o tyle istotne znaczenie, że w swoich wysoko przetworzonych formach jest składnikiem ogromnej ilości produktów spożywczych popularnych w krajach wysoko rozwiniętych – w formie oleju, frytury, syropu glukozowo-fruktozowego czy paszy, której karmione są zwierzęta. I to właśnie sam fakt karmienia kukurydzą zwierząt ma przemawiać na niekorzyść kukurydzy.

Bo skoro kukurydzą karmi się zwierzęta, aby je szybciej utuczyć, to tak samo tuczący wpływ musi mieć na ludzi. Ale czy to aby na pewno jest aż tak proste?

Przecież tuczący potencjał musi z czegoś wynikać – kaloryczności samej w sobie, gęstości kalorycznej albo wyjątkowej przyswajalności. W każdym razie, jeśli wierzyć antylektynowej teorii, należy unikać nie tylko kukurydzy, ale także mięsa pochodzącego z karmionej nią hodowli, czyli de facto każdego mięsa, włączając w to tzw. „swobodny wybieg”.

Quinoa

Obdarzane od niedawna niemal nabożną czcią przez hipsterów i wegan pseudozboże Nowego Świata cenione jako bezglutenowy substytut pszenicy także jest napakowane lektynami – warto wiedzieć, że ten bazowy węglowodan starożytnych Inków był przez nich przed zjedzeniem długo namaczany i dodatkowo fermentowany przed gotowaniem właśnie w celu redukcji ich toksyczngo potencjału, co wskazuje, że już tysiące lat temu ludzkość miała podstawy by sądzić, że quinoa zawiera jakieś szkodliwe składniki, które należy i można zneutralizować.

Pszenica

Dr Gundry odradza spożycie pszenicy, a jeśli już koniecznie ma być spożywana, to  w swojej najbielszej postaci oczyszczonej z wszelkich osłonek, czyli błonnika. Z drugiej strony pełne ziarna zbóż są jednym z filarów wskazywanej za wzór diety śródziemnomorskiej a zawarte w nich przeciwutleniacze zwalczają stany zapalne, co może równoważyć ewentualne negatywne działanie zbożowych lektyn.

Założyciel poświęconego promocji diety ketogenicznej portalu Bulletproof.com Dave Asprey zwraca uwagę, że jednym z powodów, dla których wysokie spożycie pszenicy jest tak niebezpieczne, jest fakt, że zawarte w niej lektyny łączą się z glukozaminą, polisacharydem (węglowodanem) pokrywającym stawy – a to stanowi istotne zagrożenie dla osób objętych wyższym ryzykiem zachorowania na reumatoidalne zapalenie stawów.

Pszenica z osłonką zawiera ok 300µg lektyn w 1g zboża, a pełnoziarnista mąka ma ich ok 30µg. Pszeniczne lektyny ulegają całkowitej neutralizacji w procesie gotowania, gotowanie makaronu pszennego w 65°C eliminuje z niego lektyny do zera, zresztą kupny makaron przechodzi w procesie produkcji kilkukrotnie przez wysokie temperatury i nawet nieugotowany także nie zawiera już lektyn.

Psiankowate

Psiankowate to szeroka grupa roślin o znacznej zawartości lektyn, do której należą m.in. ziemniaki, wszystkie papryki, dynie, bakłażany, pomidory i jagody goji. Oprócz tego, że zawierają duże ilości lektyn, są też źródłem trującego glikoalkoidu solaniny, substancji o silnym działaniu neurotoksycznym – to właśnie ona powoduje biegunkę i gorączkę u osób, które zjadły surowego lub tylko niedogotowanego ziemniaka. Najwyższą zawartość lektyn w tych warzywach mają pestki i skórka i to tych części należy szczególnie unikać np. starannie  obierając warzywa i usuwając z nich gniazda nasienne.

Z wyłączeniem pochodzących z Azji ogórków cała rodzina dyniowatych jest na lektynowej czarnej liście, a najwięcej lektyn mają pestki tych warzyw, odpada więc pogryzanie pestek dyni. Przy okazji warto przypomnieć, że dynia i dyniowate są nie tylko źródłem lektyn, ale  także trującego alkaloidu kukurbitacyny – ta substancja odpowiedzialna za przeciwpasożytnicze właściwości głównie pestek dyni, ale także cukinii czy ogórka, znajduje się tuż pod powierzchnią pestki dyni, w cienkiej warstwie – błonce widocznej między nasionem dyni a łupinami.  Kukurbitacyna chroni dyniowate przed roślinożercami, grzybami, drobnoustrojami i robakami, a w kuchni odpowiada  za wyczuwalny czasem gorzki smak dyniowatych – takich warzyw absolutnie nie należy jeść, nawet po ugotowaniu, bo kukurbitacyna nie ulega rozpadowi w wysokiej temperaturze i może uszkodzić żołądek oraz błonę śluzową jelit, nie pomaga też sposób babć obierania ogórka dwu czy trzykrotnie – nie, gorzkich warzyw nie jemy i kropka.

Co ciekawe, chociaż pomidory zawierają substancje z grupy lektyn, jak dotąd żadne badanie nie wykazało ich szkodliwego potencjału dla ludzkiego organizmu – badania przeprowadzone na szczurach wykazały, że pomidorowe lektyny łączyły się z komórkami wyściółki nabłonkowej jelita, ale nie wywoływały żadnych szkodliwych reakcji. Pochodzące wprawdzie nie z psiankowatych, lecz z wawrzynowatych, awokado, także zawiera lektyny w formie aglutyniny, ale badania wykazują, że aglutynina zawarta w awokado nie ma właściwości wiązania się z węglowodanami, a zamiast tego wchodzi w rekację z innymi białkami i poliaminokwasami, co dowodzi, że nie wszystkie lektyny są szkodliwe.

Lektyny zawarte w ziemniakach, głównie w skórce, wykazują wysoką odporność na obróbkę termiczną – ugotowane ziemniaki zachowują około 50% wyjściowego poziomu lektyn

Oleje roślinne

Choć istnieje wiele głosów wskazujących, że oleje roślinne są o wiele zdrowsze od tłuszczy zwierzęcych (to głosy głownie zwolenników teorii cholesterolowej), to wśród tej samej grupy liczne grono specjalistów to wyznawcy nurtu antylektynowego, którzy odradzają spożywanie określonych tłuszczy roślinnych, pochodzących z roślin bogatych w lektyny, głównie sojowego, słonecznikowego i z kukurydzy.

Nabiał (mleko)

Produkty mleczne pochodzące z mleka amerykańskich krów mają zawierać, nawet, jeśli mleko pochodzi od krów karmionych trawą, tzw. grass-fed, mającą silne działanie prozaplane kazeinę typu A1. W przeciwieństwie do nich krowy z hodowli europejskich mają dawać bezpieczne, wolne od tej formy kazeiny, mleko. Różnica w zawartości lektyn w mleku krów amerykańskich i europejskich ma wynikać z hodowli i karmy – mleko od krów karmionych trawą ma niższą zawartość lektyn niż krów karmionych zbożami dzięki większej ilości SIgA, wiążącej się z lektynami immunoglobuliny.

Na białej liście dozwolonych w diecie bezlektynowej produktów nabiałowych znajdują się przetwory z mleka koziego (np. odżywka białkowa z mleka koziego czy kozie sery) i produkty z mleka bawołu (np. oryginalna mozzarella buffalo).

Pozytywne skutki spożycia lektyn

Choć w ostatnich latach o lektynach mówi się głównie źle, mają też pewne pozytywne oddziaływania na nasz organizm, choć nie wszystkie mechanizmy są w pełni zbadane i zrozumiałe.

Przede wszystkim wydaje się, że spożywane w rozsądnych ilościach warzywa zawierające lektyny mogą mieć pozytywny wpływ na rozwój mikrobiomu czyli różnorodność i odpowiednie proporcje 'dobrych’ bakterii zamieszkujących jelita, szczególnie u osób po długotrwałym okresie żywienia pozaustrojowego lub drastycznego niedożywienia. Lektyny mogą zachowywać się jak przeciwutleniacz chroniąc komórki przed uszkodzeniami powodowanymi przez wolne rodniki, podobne właściwości lektyn zaowocowały rozpoczęciem badań nad potencjałem lektyn w kierunku spowolnienia rozwoju komórek nowotworowych.

Właściwość lektyn polegająca na przyklejaniu się do molekuł cukrowych może oznaczać, że lektyny mogą być wręcz niezbędne do prawidłowego trawienia i wchłaniania niektórych składników mikro i makroodżywczych. U zdrowych osób umiarkowane ilości lektyn mogą wykazywać korzystny efekt w postaci spowolnienia zbyt szybkiego w innych warunkach wchłaniania określonych substancji – czyli dieta bezlektynowa może w skrajnych przypadkach skutkować nadwyżką pewnych minerałów w diecie, których przyswojenie lektyny mogłyby ograniczyć lub spowolnić. Analogicznie lektyny moga spowalniać rozpad węglowodanów i ich przyswajanie, co może zapobiegać gwałtownym skokom poziomu cukru we krwi i wysokim poziomom insuliny poposiłkowej.

Dieta bez lektyn – krytyka założeń i negatywne skutki jej stosowania

Chociaż istnieją podstawy by sądzić, że lektyny mogą faktycznie szkodzić pewnym osobom, wydaje się, że dla ogółu populacji korzyści płynące z przestrzegania diety bogatej w warzywa, owoce i pełne ziarna przeważają nad ewentualnymi zagrożeniami płynącymi ze spożywania lektyn, istnieją bowiem setki badań na poparcie tezy, zgodnie z którą dieta bogata w warzywa  i pełne ziarna przekłada się na wydłużenie życia i obniżenie ryzyka zachorowania na wiele chorób cywilizacyjnych. Mówiąc wprost, dieta bez lektyn nie jest taką, jaką zaleciłaby większość lekarzy i dietetyków.

Dieta bezlektynowa jest dietą bardzo ubogą w błonnik, co może w krótkiej perspektywie skutkować zaparciami, a dłuższej istotnie zwiększać ryzyko wystąpienia nowotworów jelita grubego. Długotrwałe przestrzeganie diety bez lektyn może skutkować wyjałowieniem organizmu i niedoborami substancji dostarczanych z warzywami – takie jest ryzyko każdej diety eliminacyjnej, że wykluczenie jednego składnika pociągnie za sobą wykluczenie innych, zupełnie nieszkodliwych. Oprócz błonnika często wskazywaną w tym kontekście substancją jest zawarty w pomidorach likopen, silny antyoksydant o szerokim spektrum działania i pozytywnym wpływie na układ sercowo-naczyniowy.

Przestrzeganie diety bez lektyn może być szczególnie trudne dla wegan i wegetarian, których podstawowe źródła wegańskiego białka stanowią warzywa będące równocześnie źródłem najwyższego stężenia lektyn.

W rozważaniach na temat potencjalnej szkodliwości lektyn bardzo mało uwagi poświęca się sposobom ich dezaktywacji, neutralizacji i usuwania – lektyny są rozpuszczalne w wodzie i występują głownie w skórce lub najczęściej niejadalnych i tak gniazdach nasiennych i eliminacja z diety w całości warzyw, które tradycyjnymi metodami można oczyścić z lektyn, wydaje się dużo lepszym rozwiązaniem, niż przysłowiowe wylewanie dziecka z kąpielą.

Przeciwko teorii Gundry’ego występują przedstawiciele niemal wszystkich czołowych organizacji zdrowotnych i dietetycznych w USA, i nie tylko. I tak prof. Robert Eckel z University of  Colorado i były przewodniczący American Heart Association mówi: „To jest wbrew wszelkim rekomendacjom żywieniowym American Cancer Society, American Heart Association i American Diabetes Association (…). Nie mówię, że on [Gundry] na pewno się myli. Uważam jednak, że na obecnym etapie brak jest wystarczających badań umożliwiających wyciąganie ostatecznych wniosków, ale być może kolejne badania zakrojone na szeroką skalę dadzą w przyszłości taką możliwość”. 

Wątpliwości budzi solidność przeprowadzonych przez Gundry’ego badań i dobór grupy badanych pacjentów, zwraca na to uwagę dietetyczka z Clevland Clinic w Ohio, Ariana Cucuzza: „To budzi wiele kontrowersji; pewne badania nad lektynami były prowadzone już od lat siedemdziesiątych, ale ich wyniki są niespójne i niejednoznaczne, większość z nich była przeprowadzona tylko w izolowanych warunkach laboratoryjnych albo na zwierzętach i przenoszenie ich wyników na ludzi jest na tym etapie zbyt daleko idące”.

Pomimo płynącej pod jego adresem zewsząd krytyki, dr Gundry nie jest skazany na ostracyzm środowiska i jego prelekcja została niedawno dopuszczona do odczytu podczas dorocznej konferencji American Heart Association, podczas której Gundry miał okazję zaprezentować wyniki badań przeprowadzonych na grupie 102 pacjentów przestrzegających diety bezlektynowej przez 9 miesięcy; po tym czasie u 95 z nich odnotowano znaczącą redukcję biomarkerów stanów zapalnych i chorób autoimmunologicznych. Od razu jednak pojawiły się głosy krytyki pod adresem tych konkretnych badań wskazujące, że w badaniu nie uwzględniono w ogóle grupy kontrolnej przyjmującej placebo, a sam wynik badań został zaprezentowany w oderwaniu od informacji na temat stanu zdrowia badanych.

Często zwraca się uwagę na fakt, że większość prowadzonych dotąd badań dotyczących lektyn była prowadzona na mieszkańcach krajów rozwijających się, o wysokim współczynniku niedożywienia i niskiej bioróżnorodności diety – mówiąc wprost, analizowano wpływ lektyn biorąc pod uwagę biedne, źle odżywione lub wręcz niedożywione osoby mające bardzo monotonną dietę składającą się w głównej mierze ze zbóż i sezonowych warzyw, i że trudno wyniki takich badań ekstrapolować na mieszkańców państw wysoko uprzemysłowionych, wśród których problem niedożywienia jest marginalny a warzywa stanowią zaledwie ułamek spożywanych produktów.

Warto zauważyć, że na fali popularności swojej pierwszej książki dr Gundry nie tylko wydał drugą, z przepisami na dania bez lektyn, ale też stworzył odrębną markę specjalizującą się w produkcji suplementów bezlektynowych,  głównie suplementów będących enzymami ułatwiającymi trawienie lektyn (analogicznie jak laktaza przyjmowana w formie suplementu ma ułatwiać trawienie mleka, lektyny są łatwo trawione przez pepsynę). Krytycy Gundry’ego wytykają mu brak obiektywizmu i stworzenie lektynowej histerii działającej jak koło zamachowe dla prowadzonego przez niego równolegle biznesu suplementacyjnego – i rzeczywiście, nie odnosząc się do samej lektynowej teorii, trudno nie dostrzec w tym wszystkim konfliktu interesów.

Podsumowanie – czy dieta bez lektyn ma sens?

Czy dieta bez lektyn odchudza? Trudno nie zadać sobie tego pytania o to skąd wziął się sukces diety bezlektyn u Kelly Clarkson, skoro zdaniem większości specjalistów nie ma dowodów na jej skuteczność i sensowność? Przede wszystkim spadek wagi piosenkarki może wynikać bardziej z eliminacji z diety węglowodańow i żywności wysokoprzetworzonej. Tak się składa, że ani pizza, ani frytki, lody czy czekolada nie są wolne od lektyn 🙂 Większość produktów bogatych w lektyny to równocześnie produkty wysokowęglowodanowe o wysokim indeksie glikemicznym, więc ich eliminacja z diety w krótkim czasie u większości osób da efekt w postaci utraty wagi. Przyczyn wywołujących zaburzenia prawidłowego funkcjonowania tarczycy jest mnóstwo, a choroby o charakterze autoimmunologicznym to tylko część z nich – nie znamy historii choroby K.Clarkson i nie wiemy jaki był jej przebieg i geneza oraz co mogło mieć faktyczny wpływ na jej wyleczenie. Nie ma wątpliwości, że każdy z nas jest zupełnie inny i możemy reagować na lektyny, jak i na każdą inną substancję, pozytywnie lub negatywnie. Jeśli więc eliminacja lektyn z diety już zmieniła twoje życie o 180 stopni, nie pozwól, żeby ktokolwiek powiedział ci, że to nie ma sensu, ale jeśli dopiero się nad tym zastanawiasz…

Czy warto stosować dietę bez lektyn? Na chwilę obecną nie istnieją żadne dowody naukowe potwierdzające, że eliminacja lektyn z diety wyleczy jakiekolwiek schorzenie, włączając w to choroby autoimmunologiczne, chociaż oczywiście dieta ma istotny wpływ na samopoczucie, szczególnie w przypadku osób przewlekle chorych. O ile nie jesteś w sytuacji, w której przetestowałeś wszystkie dostępne, dobrze przebadane metody leczenia, na dziś nie ma powodów, żeby w pierwszej kolejności szukać ratunku właśnie w diecie bez lektyn, a w każdym razie nie bez konsultacji z doświadczonym dietetykiem. Rezygnacja z całego wachlarza witamin, minerałów, przeciwutleniaczy i substancji fitoodżywczych oraz błonnika musi być podyktowana szansą na osiągnięcie bardzo konkretnych korzyści o innym charakterze.

4.00 avg. rating (79% score) - 38 votes