Zmień swoje „PO CO” i dotrzymaj postanowień

0
Zmień swoje „PO CO” i dotrzymaj postanowień
0.00 avg. rating (0% score) - 0 votes

 

Nawet najdalszą podróż zaczyna się od pierwszego kroku – Lao-tzu. chiński filozof, twórca taoizmu

Szukałem tego cytatu specjalnie na potrzeby tego wpisu i znalazłem go na stronie „10 inspirujących cytatów podróżniczych”… Na miłość Boską, ludzie!  To nie jest cytat podróżniczy! To niezwykle ispirujące zdanie dotyczące sensu i filozofii życia, a nie wycieczki w góry! Ale skoro można go zastosować jako cytat podróżniczy, to nie widzę przeszkód by stał się mottem artykułu o diecie (a właściwie jak się wkrótce okaże o zdrowym trybie życia).

Przeglądając blogi fitnesowo – dietetyczne zorientowałem się, że musi się zbliżać koniec roku. Zerknąłem w kalendarz i faktycznie, była połowa grudnia (jak ten czas leci… dopiero co wysyłaliśmy napoje Bolero na pęczki w letnie upały). A skoro grudzień, to na blogach wyrosły jak grzyby po deszczu artykuły dotyczące noworocznych postanowień. O tym jak zmienić swoje nawyki żywieniowe, jak zgubić zbędne, poświąteczne kilogramy, jak wprowadzić nowy niezwykle skuteczny program ćwiczeń na płaski brzuch i wiele, wiele bardzo podobnych. W tym gąszczu dość podobnych wpisów wypatrzyłem jednak coś ciekawego. Artykuł na healthy-magazines.com pod tytułem „change your why” dotyczący podejeścia i motywacji do codziennego ćwiczenia. Spodobało mi się, że cała treść koncentrowała się na tej psychologicznej stronie aktywności fizycznej bez zbędnego wchodzenia w szczegóły co to ma być za aktywność, ile serii ile powtórzeń itp. Pomyślałem sobie, że dokładnie to samo tyczy się diety i zmian nawyków żywieniowych. Bardo dużo w sieci pisze i mówi się o tym co jeść, ile, jak często – a mało o tym, po co w ogóle to robić. Stąd mój pomysł by zastanowić się nad tym „PO CO?” .

dotrzymanie postanowień

 Dlaczego chcesz zmienić swoje nawyki żywieniowe?

Najczęstsza odpowiedź na to proste pytanie, zadawane osobom próbującym zmienić swój styl życia jest: „dla zdrowia” lub „dla utraty wagi”. Co ciekawe, wśród tych, którzy właśnie w ten sposób odpowiadają  największy jest odsetek dających za wygraną. Pochylmy się zatem nad pierwszą odpowiedzią czyli „dla zdrowia”. Ta motywacja jest po prostu zbyt ogólna. Jeśli nie masz konkretnego celu, który chcesz osiągnąć, tym bardziej nie będziesz wiedzieć co właściwie chcesz zmienić. Skończy się na tym, że przez tydzień „dla zdrowia” będziesz jadł ciemne pieczywo, więcej warzyw, zapiszesz się na zajęcia fitness albo przerzucisz na naturalne słodziki. Jednak po pewnym czasie ten bardzo odległy cel jakim jest lepsze zdrowie w dalekiej przyszłości po prostu zejdzie na drugi plan i krok po kroczku wrócisz do starych zwyczajów. Nieco inaczej sprawa się ma u tych, którzy przechodzą na jakąś dietę „dla utraty wagi”. Każdy, kto kiedykolwiek kombinował ze zrzucaniem kilogramów wie jak histerycznie potrafi się zachowywać nasze ukochane ciało. Potrafi na przykład w reakcji na stres jakim jest nagłe odcięcie go od kalorii zatrzymać wodę w organiźmie w czego rezultacie wskazówka na wadze pokaże kilogram lub dwa więcej zamiast mniej. Potrafi też po początkowym spadku wagi zatrzymać się w miejscu, obdarzyć nas wilczym apetytem i spowolnić metabolizm, co skutkować będzie brakiem energii nie tylko na ćwiczenia fizyczne lecz także na codzienną, zwyczajną aktywność. Załóżmy jednak, że faktycznie udaje nam się zrzucać kilogramy. Waga idzie w dół, jest nagroda, jest satysfakcja i motywacja do dalszej wytrwałości – ale co zrobić, gdy osiągniemy już wymarzoną wagę? Wrócisz do starych nawyków – wiadomo czym się to skończy (małe kółeczko na sznurku – jojo). Będziesz dalej zbijać wagę – może to się skończyć bardzo niedobrze (anoreksja, bulimia lub inne zaburzenia żywieniowe).

Technikę gry na instrumencie zawsze można poprawić, podobnie też można dążyć do coraz lepszych wyników sportowych ale chudnąć można tylko do pewnego momentu.

Jakie więc jest optymalne „po co”?

Takie, którego efekt widzimy od razu, które nie pozostawia nam cienia wątpliwości, że to co robimy jest właściwe i dobre dla nas. Aby lepiej to zobrazować posłużę się przykładem. Jakiś czas temu jedna ze znajomych osób robiąc rutynowe badania krwi dowiedziała się, że ma zdecydowanie za wysoki poziom cukru. Osoba ta po konsultacji z lekarzem usłyszała niewiele mówiący jej termin: insulinoodporność (nieprawidłowa reakcja organizmu na insulinę – czyli w mówiąc w skrócie – upośledzona gospodarka glukozą znajdującą się we krwi). O insulinoodporności na pewno przeczytacie w oddzielnym poście, na potrzeby tego wpisu ważna jest informacja, że osoba ta w skutek swojej przypadłości doświadczała wielu uciążliwych objawów (ciągłe napady głodu, brak energii, senność po posiłku, problemy ze skupieniem). Naturalną koleją rzeczy było przejście na dietę niskowęglowodanową. Zmiana nawyków żywieniowych polegająca na wprowadzeniu do diety produktów wysokobiałkowych, zamiana cukru na bezpieczne substancje słodzące (w tym wypadku był to erytrytol i ksylitol) spowodowała natychmiastową zmianę samopoczucia. Trudno o lepszą motywację do trzymania diety niż obudzenie się pełnym energii i chęci do życia. Zdiagnozowanie problemu (metabolizm węglowodanów i cukru), przestawienie organizmu na inne paliwo (w przypadku odcięcia węglowodanów organizm przestawi się na spalanie tłuszczu) spowodowało,  że wadliwie funkcjonujący organizm odżył. Efektem ubocznym zmiany diety u tej osoby okazała się utrata wagi (zapewne skutek zniknięcia napadów głodu) oraz podjęcie stałej aktywności fizycznej – coś trzeba zrobić przecież z nowymi pokładami energii :). Podsumowując: dużo łatwiej jest wytrwać w postanowieniu zmiany jeśli na pytanie „po co to robisz” odpowiedź brzmi: „po to by czuć się świetnie” lub by odczuć jakąś natychmiastową pozytywną zmianę.

Kilka przykładów skutecznego i nieskutecznego „po co”

  1. Po co zaczynasz jeść same warzywa na śniadanie?  Po to by schudnąć.  Złe „po co”, jedząc same warzywa będziesz chodzić głodny, może początkowo schudniesz ale codzienny zapach świeżych pączków w mijanej w drodze do pracy cukierni w końcu wygra, uwierz mi.
  2. Po co idziesz na cały dzień na narty? Po to by zdjąć po południu te cholerne buty. Bardzo dobre „po co”. Cały dzień aktywnie spędzasz czas a wieczorem czujesz to cudowne uczucie lekkości stóp w najwygodniejszych kapciach świata – to jest nagroda warta wysiłku!
  3. Po co przestajesz jeść śmieciowe jedzenie? Po to by czuć się świetnie. Dobre „po co”, rezygnując ze śmieciowego jedzenia na pewno odczujesz satysfakcję i prawdopodobnie faktycznie poczujesz się lepiej. Już sam fakt zmienienia używanych w fast foodach najgorszej jakości tłuszczy na będący hitem ostatnich lat olej kokosowy powinien dać Ci dodatkową porcję energii.
  4. Po co rezygnujesz z picia nadmiernej ilości alkoholu? Po to by mieć zdrową wątrobę. O ile nie jesteś mega konsekwentną osobą jest to dość słabe „po co”, mało kto myśli aż tak długofalowo. Może za parę dni walnie w nas wielki meteor (przepraszam astronomów za ignorancję – tak na prawdę wiem że nie walnie bo byście o tym wiedzieli) i na nic zdadzą się plany oszczędzania wątroby…
  5. Po co rezygnujesz z picia nadmiernej ilości alkoholu? Po to by rano nie mieć potwornego bólu głowy. To już dużo lepsze „po co”. Następnego dnia po imprezie będziesz się cieszyć, że w przeciwieństwie do reszty towarzystwa, że masz siłę na poranny jogging (a przy okazji tak zupełnie przez przypadek zadbasz o zdrowie wątroby w dalekiej przyszłości)
  6. Po co co jesz na lunch czyste masło orzechowe? Bo mi cholernie smakuje. Genialne „po co”, nie ma nic lepszego dla zdrowia niż uwielbianie czegoś bardzo zdrowego 🙂
  7. I ostatni już przykład, taki świąteczny… Po co idziesz na dwugodzinną przejażdżkę rowerem w wigilijny ranek? (pomimo że jest zimno). Po to by z czystym sumieniem zjeść kawałek tortu Babci, który tak uwielbiam. Słyszałem, że taka motywacja nie jest dobra dla uprawiania sportu, że nie pali się kalorii po to by dobrze zjeść. Jestem innego zdania. Każdy kto obraca się w świecie zdrowej lub dietetycznej żywności (a ja jako współwłaściciel sklepu dietetycznego zdecydowanie się obracam) wie, że bardzo łatwo popaść w obsesję zdrowego żywienia. Dochodzimy do etapu w którym każde ciastko, które nie jest ciastkiem bez cukru wydaje się czymś absolutnie nie do pomyślenia. Tym czasem dla zdrowia psychicznego warto czasem po prostu dobrze zjeść. I jeśli pozwolić nam na taką chwilę oddechu ma porządny wysiłek fizyczny (który mimochodem dobrze wpłynie na naszą tężyznę fizyczną) to uważam, że jest to jak najbardziej OK.

I tym akcentem zamierzam skończyć swój post. W wigilię rano na rowery lub siłownię a potem kolacja bez poczucia winy – jednym słowiem Guilt Free 🙂

JP

0.00 avg. rating (0% score) - 0 votes