Często Klienci piszą do nas prośby o wprowadzenie jakiejś marki do Guiltfree – wszystkie rekomendacje przyjmujemy ogromnie chętnie, rynek żywności fitness, suplementów dla sportowców, rozwija się w takim tempie, że mimo najszczerszych chęci nie jesteśmy w stanie nadążać za wszystkimi markami z całego świata, dlatego każda podpowiedź od Was, naszych Klientów, to szansa na odkrycie czegoś nowego o czym nie wiemy i zaoferowanie wam jeszcze większej niż dotąd liczby produktów. Więc piszcie!
Ale…
Nie obrażajcie się, jeśli Wasze prośby czy sugestie nie zostaną spełnione – często wynika to z kwestii, które są poza zakresem naszego wpływu.
Jakie mogą być tego powody?
Import produktów spożywczych z Japonii (i Azji)
Azjatyckie produkty są bardziej niż kuszące i nic dziwnego, że często liczycie na to, że je dla was ściągniemy. Niestety różnice w przepisach prawa żywnościowego pomiędzy Unią Europejską i krajami azjatyckimi sprawiają, że wiele produktów nie ma szans pojawić się na rynku europejskim, dotyczy to szczególnie produktów z kategorii zero kalorii i innych dietetycznych, bo w Azji dopuszczone do obrotu są słodziki, które w Europie będą czekać na zatwierdzenie jeszcze długie lata – nie dlatego, że są niebezpieczne, tylko dlatego, że wspólnotowe przepisy wymuszają długotrwałą i bardzo kosztowną procedurę. Ten problem dotyczy np., świetnego skądinąd, słodzika, jakim jest alluloza – w Japonii dostępny zarówno w formie płynnej, jak i sproszkowanej, w UE w ogóle, nie ma też możliwości importowania produktów słodzonych tym słodzikiem.
Spośró wszystkich produktów dietetycznych dobrze utorowaną drogę z Azji do Europy mają właściwie tylko makarony shirataki, które oferujemy wam w największym na polskim rynku wachlarzu marek, kształtów i wielkości.
Import produktów spożywczych z Australii, Afryki i Ameryki Południowej
Jeśli chodzi i import produktów z odległych kontynentów to tu potykamy się o logistykę – to jest potwornie daleko! 🙂 A to oznacza, że koszty transportu są horrendalnie wysokie, a to z kolei przekłada się na wysokie ceny produktów; staramy się ferować wam produkty w najlepszych możliwych cenach i czasem prosty rachunek ekonomiczny zmusza nas do rezygnacji z nawet bardzo ciekawej marki. Niestety.
Jeśli chodzi o tak dalekie destynacje, to naszym największym jak dotąd osiągnięciem są regularnie przez nas sprowadzane z Nowej Zelandii ciastka proteinowe Justine’s Cookies oraz pochodzące aż z RPA dietetyczne, wegańskie budynie i galaretki Simply Delish.
A co z produktami z USA i Europy?
Dobre pytanie! A odpowiedź całkiem skomplikowana. Silne europejskie i amerykańskie marki wybierają sobie z kim będą pracować. Mają swoje strategie rozwoju, według których planują na kolejne lata do przodu swoją obecność w poszczególnych krajach.
Zakupy hurtowe nie wyglądają jak zakupy w hipermarkecie, tylko z większym wózkiem 🙂
Czasem pytacie nas z pretensją „Ale dlaczego nie macie produktów marki X czy Y?! Przecież są takie dobre!” Ano właśnie przez strategie rozwoju.
Nie podając nazw, bo nie wypada, mogę zdradzić, że obecność jednej z bardziej popularnych skandynawskich marek fitness w Polsce to właśnie nasza zasługa – tak długo męczyliśmy menadżera ds. rozwoju tej marki, że wreszcie ustąpił i zgodził się na wprowadzenie produktów tej marki do Polski. Zwycięstwo było jednak tylko częściowe, bo marka bardzo oszczędnie wypuszcza nowe smaki swoich produktów poza rodzimy rynek i niestety cały czas możemy cieszyć się tylko częścią ich bogatej oferty. Ale to się zmieni! Ciekawe, czy wiecie o kim mowa? 😉
Nie zawsze udaje się nam postawić na swoim.
Do swoich niedawnych zwycięstw możemy zaliczyć pozyskanie na polski rynek dystrybucji zupełnie wyjątkowych wegańskich batonów białkowych Truwomen i…
no właśnie…
…jeśli czytasz regularnie naszego bloga wiesz, że już kilka miesięcy temu zachwyciły mnie batony Outright, których trzy smaki zrecenzowałam. Założenie umieszczanych na blogu recenzji było takie,żeby pisać tylko o tych produktach, których nie mamy w sklepie – chciałam zachować pełną wiarygodność i absolutną swobodę powiedzenia dokładnie tego, co o danym batonie myślę. I choć nie mam żadnego problemu z wyrażaniem szczerych opinii, to chciałam, żebyście Wy jako czytelnicy mieli pewność, że opinie są szczere i prawdziwe, a nie, że jest to forma kryptoreklamy czy pseudoszeptanego marketingu. Jednak od pierwszego gryza Outrighta wiedziałam, że nie spocznę, póki nie ściągnę tych wyjątkowych batonów do Polski. Ostatnich kilka tygodni upłynęło pod znakiem negocjacji i dopinania ostatnich szczegółów, i oto są, z dumą mogę powiedzieć, że jesteśmy jednym z dwóch dystrybutorów w Europie, który oferuje swoim Klientom te wyjątkowe batony. Mam nadzieję, że batony Outright podbija wasze serca równie mocno jak moje.