Nowości fitness na targach FIBO – które z nich znajdziesz już dziś w Guiltfree, a które pojawią się wkrótce?

1
Nowości fitness na targach FIBO – które z nich znajdziesz już dziś w Guiltfree, a które pojawią się wkrótce?
0.00 avg. rating (0% score) - 0 votes
wazne spotkanie biznesowe na FIBO
pierwsze spotkanie biznesowe

Tradycją stało się już, że wiosną delegacja Guiltfree jedzie do Kolonii zapoznać się z nowinkami w świcie fitnessu. Targi FIBO to ogromna  impreza odbywająca się zawsze w kwietniu i trwająca od czwartku do niedzieli. Przez stoiska przelewają się tłumy miłośników fitnessu o zadbanych, nienagannych ciałach odzianych w modne sportowe stroje. My także nauczeni doświadczeniem sprzed roku ubraliśmy się w wygodne ciuchy i sportowe buty, które ułatwiły nam poruszenie się po ogromnej powierzchni targów. Szefowa od razu udała się na ważne spotkania biznesowe (patrz zdjęcie obok 😉 ). Pozostałym członkom teamu przypadła rola obejścia wszystkich stoisk i zanotowania wszystkich produktów godnych uwagi. Jako, że szefowa rozpoczęła dzień od obściskiwania się z Łosiem ze stoiska Muscle Moose, ja postanowiłem udać się w kierunku strefy należącej do „Grenade”, w której wypatrzyłem coś w sam raz dla siebie. Dla przyzwoitości dodam, że u sympatycznego łosia nie wypatrzyliśmy nowości, które pasowałyby do naszej oferty, energetyki „Moose Juice” mamy już od dawna, budynie (czyli łosiowe musy „moose’y”) także mamy już przetestowane a proteinowe naleśniki nie powaliły nas swoimi makrami. Tak więc sorry łosiu, mimo iż wyprzytulałeś naszą kierowniczkę, musisz się bardziej postarać :). Zmierzając w kierunku stoiska z moimi ulubionymi batonami, zorientowałem się, że właściwie to nie zmierzam lecz stoję w tłumie starającym się dostać na schody. Zacisnąłem zęby i wykonałem pierwszy tego dnia workout polegający na przedzieraniu się przez tłum wywołany stoiskiem GymQueen.

tu jest coś różowego
Różowa przyczepa kempingowa Gym Queen przeżywała oblężenie

Nie wiem czy niemiecka marka rozdawała coś za darmo (całkiem możliwe) czy po prostu jest tak popularna u naszych zachodnich sąsiadów ale zdecydowanie ludzie czegoś bardzo chcieli od ubranej w różowo-białe trykoty obsługi. Zapuściłem żurawia i nie zdziwiłem się. Najwięcej osób skupiło się przy degustacji białej Queenelli, proteinowych pralinkach i białkowych chipsach. Minąłem jeszcze jedno stoisko, przy którym szalony tłum próbował wyłapać rzucane przez ogromnego kuturystę próbki odżywek białkowych i wreszcie trafiłem na upragnione schody. Tam już niemiecki porządek. Idący na górę po lewej, schodzący po prawej. Jak kto nie słucha zostaje zatrzymany przez pana Niemca z napisem „Crew” na plecach. Ja poczułem lekkie ciarki bo „crew” przeczytałem jak „krew”… Na górze, tuż obok schodów znalazłem moje ukochane batony białkowe CarbKilla. Wziąłem udział w zawodach na rowerach stacjonarnych na tym stoisku a jako, że przegrałem o włos z kolesiem w czapce z daszkiem musiałem sam sobie zakupić nagrodę pocieszenia.

padło na 3 od lewej mojego ukochanego Carb Killa Fudge Brownie

Pocieszony czekoladowo-krówkową wersją „zabójcy węgli” ruszyłem dalej. I gdy tak myślałem sobie jak to właściwie jest możliwe, że zdrowy baton smakuje jak normalny słodycz z marketu (po cichu powiem Ci, że wg mnie sprawcą tak naturalnej słodyczy jest znany i poczciwy maltitol) natrafiłem na kolejną ciekawostkę. Mamy w guiltfree taki nieduży regał a tam jeden z koszy wypełniony jest niepozornymi żelkami białkowymi. Kiedyś wrzuciłem je nawet na Instagrama pod hasłem „czego to ludzie nie wymyślą? Proteinowe żelki”. Tym czasem pod stoiskiem Pandy Protein znów się kłębiło. Tak naprawdę wszędzie tłum był gęsty ale były miejsca gdzie gęstniał zdecydowanie bardziej.

tu są żelki pełne białka
Kolorowe żelki pełne białka robiły furorę

Powiem Ci szczerze, że nigdy nie przyszłoby mi do głowy kupować proteinowych żelków. No ale tyle ludzi, te kolorowe kubeczki, nie mogłem nie spróbować! Żelki smaczne, dość twarde, długo się żuje (dla mnie to dobrze bo jak mam ssanie na słodycze to pochłaniam rzeczy bardzo szybko a tu się nie dało), przyjrzałem się składowi – zero tłuszczu, zero cukru, kalorie z polioli (to te lepsze węgle) i z białka. Białko nieco inne niż w batonach proteinowych bo pochodzące z żelatyny z dodatkiem BCAA. Myślę sobie, że jako przekąska, gdy tak naprawdę nie chce się jeść ale jednak się chce – są fajne. Podobali mi się też ludzie na stoisku – weseli, otwarci, zaangażowani. Produkt jest szwedzki więc może Szwedzi tacy właśnie są? Sympatyczni i weseli, tak jak ich żelki, ktoś wie?

Nieopodal żelków Pandy znana mi marka jak żadna inna Walden Farms i ich syropy bez kalorii. Wokół stoiska oczywiście masa chętnych do spróbowania słodkości bez kalorii. Odmachałem szefowej i ustawiłem się w kolejce po naleśnika (później okazało się, że szefowa wcale mi nie machała tylko gestykulowała zawzięcie negocjując koszty następnej dostawy a jej przyjacielski gest był tylko moim urojeniem). Tak czy siak pomysł z degustacją syropów bez kalorii na naleśniku podoba mi się znacznie bardziej niż serwowanie ich w kubeczku (tak czyni wiele firm oferujących podobne produkty). Polałem swojego pankejka próbkami od Waldena i umocniłem się w przekonaniu że karmelowy syrop 0 kcal jest dla mnie numerem jeden.

kolejka po naleśniki do degustacji produktów Walden Farms

Pozwolę sobie tutaj na małą dygresję. Ostatnio baaardzo dużo pojawiło się na rynku rodzajów syropów bez kalorii. Wiele firm wypuszcza je pod własną marką i próbuje przekonać klientów, że ich produkty są zdecydowanie najlepsze. Moje zdanie jest takie: generalnie syropy te są do siebie dość podobne w smaku (i w wyglądzie też, wiele marek używa dokładnie takich samych butelek), producenci przeskakują się za to w pomysłach na to jak nazwać i jaki aromat nadać swoim produktom. Dlatego znajdziemy syropy o smaku czekoladowym, czekoladowo-orzechowym, waniliowym, o smaku gumy balonowej, melonowym, bananowym… itd. I tak prawdę mówiąc to nie ma jednej wiodącej marki, trzeba sobie popróbować i wybrać ulubione mieszanki. Mi pasuje karmel Walden Farms, syrop czekoladowo-orzechowy z Warszawskiego Koksu a z tych nietypowych lubię kokosowy syrop Franky’s Bakery. A skoro mowa o Franky’s… To do niedawana nikt nie wiedział co to za firma. Sprowadziliśmy te produkty jako pierwsi do Polski i mieliśmy je w ofercie jeszcze przed targami. Marka wzbudziła spore zainteresowanie w naszym sklepie a na targi w Kolonii weszła z dużą pompą. Tak na moje oko jeden z ciekawszych debiutów tegorocznych targów.

nowy amerykański styl
stoisko Franky’s Bakery – po prawej smakowe posypki

Marka od razu mi się spodobała. Amerykańska stylówka, kucharz na logo żywcem z lat pięćdziesiątych, wreszcie coś nowego. Ale oczywiście najbardziej interesowały mnie produkty. Franky’s oferuje syropy zero – „Zerupy”, masła orzechowe o różnych smakach z dodatkiem białka serwatkowego (tak, wszystko to już było) ale dodatkowo… Uwaga, Werble…  Słodkie Aromaty w proszku. Na zdjęciu po prawej widać otwarte słoiczki, wszystkie pachną bajecznie i pięknie się nazywają „Candy Flavor”. Aromaty w proszku Franky’s Bakery to fajna odmiana w świecie produktów zero kalorii. Można sobie nimi dosmaczyć jogurt, odżywkę białkową, posypać omleta, posłodzić kawę… Zastosowań jest multum, pachną bardzo ładnie, dodają słodkiego smaku, podobają mi się!

 No dobra ruszam dalej, koniec „zerówek” po CarbKilla nie ma już śladu w moim żołądku a przeciskanie się alejkami kosztuje dużo wysiłku. Kwartał, w którym znalazły się żelki Pandy, batony OhYeah, syropy Walden Farms był chyba najtłoczniejszym miejscem w całej Kolonii. W tym też miejscu natknąłem się na kolejną znaną mi markę. Dr Zak’s to firma znana w Guiltfree głównie z makaronów, które nie trafiły w gusta nazych klientów 😉 oraz z pysznych maseł orzechowych o różnych smakach. Ominąłem produkty, które dobrze znam patrząc z wyższością na tych, którzy dopiero je próbowali i zawiesiłem oko na bardzo fajnie wyglądających ciastkach białkowych. Na pierwszy rzut oka przypominały Complete Cookie od Lenny & Larry ale po zbadaniu etykiety stwierdziłem, że znacząco się od nich różnią.

ciastka, masła orzechowe i inne pyszności
Doktor Zak piecze naprawdę fajne ciastka

Przede wszystkim ciastka mają dużo mniej węglowodanów co jak na ciastka jest nie lada wyczynem, poza tym ich kaloryczność nie zwala z nóg (czyli jest akceptowalna), mają sporo białka (chyba 15g w porcji) no i są bezglutenowe. To ważna rzecz, jak na coś co smakuje jakby było zrobione z mąki pszennej – bezglutenowość jest ewidentnym atutem. Smakują fajnie, mi trafił się solony karmel, nasycił mnie, humor poprawił, jednym słowem ciastko zrobiło to co do niego należy. Podsumowując – zamawiamy, już do nas jadą, będą w Guiltfree i mam nadzieje, że zagoszczą na naszych półkach na stałe.

Po ciastku Dr Zaka poczułem lekką suchość w gardle. Nie to, że ciastko było za suche czy coś, po prostu tłum i siłą rzeczy wszechobecne ciepło sprawiło, że potrzebowałem uzupełnić płyny. Do zdegustowania było dużo płynnych substancji, z których mój mózg odnotował tylko część. Poiłem się próbkami (i wodą w plecaku), spróbowałem napojów z BCAA, wody z kofeiną i innych podtykanych mi przez hostessy drinków w kubeczkach. Z tego co piłem zasmakowała mi oranżada o nazwie Zeus (fajna nazwa), która okazała się być proteinową oranżadą. Tak więc nie dość, że się napoiłem to jeszcze dorzuciłem nieco białka do pieca (jakby mało mi było białka tego dnia 😀 ) Nieco dalej natrafiłem na niemieckiego dystrybutora Bolero Drink – czyli bezkalorycznych saszetek do rozcieńczania z wodą występującą chyba w 1000 smakach (tak naprawdę jest ich 56) i tu zabawiłem na dłużej. W pracy często słyszę pytania od klientów o najlepszy smak Bolero, postanowiłem więc znacząco zwiększyć swoje kompetencje w tej dziedzinie drogą degustacji. Spróbowałem między innymi smaków dziwnych:  marzanka, guava, guarana, goji, tamaryndowiec…; smaków słodkich: migdał, kokos, banan… i smaków kwaśno-słodkich: cytryna, pomarańcza, limonka, grapefruit. Dla mnie wygrywają te ostatnie, myślę, że kwaśność tłumi posmak słodzika. Jeśli mam wybrać swojego faworyta to niech będzie to Bolero Cytryna.

po lewej: dystrybutory z Bolero Drink, po prawej: Proteinowy Zeus 🙂

Najedzony i napojony poczułem nową energię w poszukiwaniu ciekawych produktów. Minąłem kilkanaście stoisk wypełnionych po brzegi kolorowymi proszkami i pigułkami aż dotarłem do kolejnego „zbiegowiska”. Tym razem ponadprzeciętne emocje budziła brytyjska marka Novo Foods. Markę tę znamy już od dawna, debiutowali jednymi z pierwszych na rynku proteinowymi chipsami Protein Bites. Rok temu marka zaskoczyła zwiedzających proteinowymi płatkami śniadaniowymi, których potem bardzo długo nie wprowadzała na rynek. Tym razem „Proteinos” bo tak oficjalnie nazywają się „proteinowe Cheeriosy” zaprezentowane zostały w pełnej krasie i w pełnym wyborze smaków. Jak widać na zdjęciu cieszyły się dużym zainteresowaniem.

pokazano chipsy, wafelki i płatki „Proteinos” te ostatnie budziły największe emocje

Ja nie byłem aż tak podekscytowany bo mamy u siebie Proteinosy już od zimy. Dobrą informacją jest to, że Brytyjczycy ciągle pracują nad ulepszaniem swojego produktu i nowa receptura będzie już bez białka sojowego. Proteinowe płatki śniadaniowe wyglądające i smakujące prawie jak „Cheerios”, bogate w białko, bez cukru, niskowęglowodanowe, bezglutenowe i bez soi… Tak trzymać!

Opuszczając „czarną halę” (tak ją sobie nazywałem w głowie – tłum, dominujący kolor..) poświęconą suplementom i żywności funkcjonalnej jeszcze raz omiotłem wzrokiem stoisko marki OhYeah!. Patrząc na zainteresowanie zwiedzających umocniłem się w przekonaniu, że stara forma batonów OhYeah – duże, wypasione, z czekoladą i orzeszkami odchodzi pomału w przeszłość. Bardzo lubimy te wielkie białkowe batony ale dobrze też wiemy, że oprócz białka sporo w nich kalorii a stężenie maltitolu nie jednego przyprawiło o dodatkowe „kardio” w drodze z siłowni do domu :D… Nowe batony OhYeah One mają dużo bardziej wyważony skład i zdecydowanie prędzej można je zaliczyć do dietetycznych (sprzyjających sylwetce). Prezentują się bardzo ładnie a smakują podobnie do Questów.

batony ohyeah one i arla protein
Batony OhYeah One (czyli One gram cukru) w nowych smakach, z prawej – białko atakuje markety

 Przechodząc z hali do hali zorientowałem się że w ręce trzymam coś zimnego. Nieco zdezorientowany zerknąłem na swoje dłonie i upewniłem się, że dzierżę w nich dwie butelki (tak nagle były już dwie) napoju o nazwie „Arla Protein”. Zanim zorientowałem się o co chodzi w siatce miałem już kolejnego szejka. No cóż, marketowe marki mają rozmach.. Hostessy Arli wręczały za darmo dowolną ilość ich nowego produktu i nie sposób było ich nie wziąć. Generalnie przesłanie było takie „bierzcie to wszyscy ile chcecie, właściciel ma tego w cholerę, ma tego cały hangar, proszę bardzo napój malinowy i jeszcze marakuja do plecaka no i na drogę dodatkowy…” Mam mieszane uczucia, napój jest smaczny (nawet bardzo smaczny), ma 20g białka w porcji, zapewne będzie tani, zapewne będzie w większości marketów. Ma też sporo cukru. Ale jeśli dziecko ma wypić słodko-tłusty napój mleczny jakich pełno w sklepach to może niech już lepiej wybierze słodko-białkowy? Małe kroki i może zaczniemy odżywiać się nieco lepiej bo przecież w dzisiejszych czasach dzieci jedzą prawie same węglowodany. Zauważyłeś to?

 Tak sobie wymyśliłem, że zacznę tę relację od pyszności-słodkości i pomału przejdę w kierunku produktów bardziej wytrawnych. Ale poczekaj, nie wyłączaj komputera! Nie usypiaj komórki i nie trzaskaj ekranem laptopa! O ile w dziedzinie słodkości trudno znaleźć coś naprawdę innowacyjnego (będzie coś, wiemy od szefostwa QuestBar ale o tym na razie sza!) o tyle wygląda na to, że branża fit zauważyła wreszcie, że na słodyczach świat się nie kończy. Powiem Ci szczerze, że stoiska wytrawne (nazwijmy je tak) zrobiły na mnie dużo większe wrażenie.  Zaczniemy z cieńszej rurki…

włosi nie zaskoczyli
stoisko Ciao Carb zaprezentowało nowe opakowania tych samych produktów i jedną nowość…

Pamiętam jak rok temu rozmawialiśmy z przesympatycznym szefem CiaoCarb – Primo. Poczęstował nas wtedy czymś przepysznym, była to lasagne, podgrzana w mikrofalówce na zapleczu ich stoiska. Z wypiekami na twarzy opowiadał nam, że to ich nowy projekt. Że będą produkować niskowęglowodanowe włoskie specjały w gotowej postaci. Wystarczy podgrzać i gotowe. Podobały nam się i smakowały nam. Teraz myślimy, że ugotowała to jego włoska mamma, tuż przed targami aby wybadać czy klienci będą produktem zainteresowani. My byliśmy ale nowość nigdy nie trafiła do produkcji. Nowy pomysł (zaprezentowany nam jako alternatywa w tym roku) to woreczek makaronu (trzeba sobie ugotować) i saszetka z gotowym sosem (wszystko low-carb), który mieszamy z makaronem. Nie wiem czy Primo to przeczyta (musiałby umieć po polsku albo mieć cierpliwość do tłumacza google) ale jeśli to czyta to moje zdanie jest takie: TO NIE WYPALI. Kochamy proteinowe makarony CiaoCarb lubimy ich bułeczki i croissanty light ale saszetka z gotowym sosem… Nie tędy droga.

Jeśli powiem Ci, że przy stoisku stoi tłum, ale stoisko nie oferuje niczego słodkiego… To oznacza, że częstują czym? Ano właśnie, bingo, białkową pizzą! Sam się skusiłem, sam posmakowałem i oczywiście było pysznie. Kilka firm oferowało pizzę w wersji proteinowej. Chodzi oczywiście o recepturę ciasta. Dodatki ułożysz już sobie sam, zrobisz wersję tłustą, pełną sera, albo taką całkiem light z kurczakiem, warzywami i odrobiną oliwy. Ważne aby to na czym położysz swoje dodatki nie było pełnym mąki pszennej plackiem ale czymś co nie zrujnuje Twojego dziennego makro.

na tym obrazku jest pizza!
od lewej: Lizza czyli gotowe spody do fit pizzy, Proteinowa pizza Iron Max serwowana na ciepło, Mieszanka do ciasta na Pizze low-carb – Pizza Adamo

Na zdjęciu powyżej pokazałem trzy najciekawsze propozycje pizzy bez (lub prawie bez) węglowodanów. Lizza to szczelnie zamknięte spody to pizzy o składzie prosto z niebios. Niemcy produkują ją z siemienia lnianego, mąki kokosowej, nasion chia i soli morskiej. To chyba najzdrowsza pizza świata (niestety ten piękny skład sprawia, że produkt finalny ma krótki termin przydatności do spożycia i wymaga warunków chłodniczych). Po środku mamy propozycję na większą skalę. IronMaxx oferuje gotową mieszankę do pizzy low-carb, którą przygotowywał w prawdziwych piecach do pizzy i rozdawał szczęśliwej kolejce (no była pyszna, przyznaję, ale te tony sera… Raczej od tego nie schudłem). Po prawej produkt nam dobrze znany. Pizza Adamo czyli mieszanka do ekstremalnie niskowęglowodanowej pizzy, która cieszy się już od dłuższego czasu dużym zainteresowaniem w Guiltfree. Jej zaletą jest przyzwoita cena no i 1g węgli… To jest ekstremum.

Bardzo spodobały mi się produkty oferowane vis-a-vis stoiska z pizzą.

bardzo ładne tortille wysokobiałkowe
Shanoo Shape Tortillas – wyglądały bardzo apetycznie

Poza dość czerstwą nazwą „Shape Tortillas” produkt marki Shanoo to wg mnie strzał w dziesiątkę. Do tej pory jedynie amerykanie oferowali wrapy i tortille light. Miło widzieć, że wreszcie Europa się budzi i orientuje się, że tortilla nie musi być naładowanym prostymi węglowodanami plackiem a czymś więcej. Tortille Shanoo są bardzo ładne, mają fajne makro i liczę na to, że uda nam się sprowadzić je do Polski.

Ok. Ale na pizzy świat się nie kończy (kto to powiedział? naprawdę?!). Ci którzy są na bardzo restrykcyjnej diecie i tną ze swojego jadłospisu co się da, z pewnością ucieszą się, że znacznie poszerzyła się oferta ekstremalnie niskokalorycznych sosów w wersji wytrawnej. O ile w zeszłym roku zaskoczył nas wysyp różnego rodzaju marek oferujących słodkie syropy bez kalorii o tyle w tym roku zaobserwowaliśmy podobny trend wśród sosów bbq, ketchupów, majonezów itp.

wytrawne sosy bez kalorii
jeden z największych wyborów sosów bez kalorii miała marka Nutriful.

Jeszcze rok temu wytrawne sosy bez kalorii były domeną wyłącznie amerykańskiej marki Walden Farms. Wtedy na targach zaskoczyła nas marka szwedzka Slender Chef, która wypuściła na rynek konkurencyjne sosy. Chodziły wtedy plotki (nie wiem czy rozpuszczane przez Szwedów czy prawdziwe), że majonez bez kalorii Slender Chef jest smaczniejszy od amerykańskiego Walden. W tym roku marek z wytrawnymi zerówkami było już więcej. Na uwagę zasługują tu sosy od Nutriful i niemieckiej marki Body Attack (bardzo smaczny jest np sos Cezara Body Attack). Konkluzja jest właściwie podobna jak w przypadku słodkich sosów. Marek jest dużo smaki są do siebie podobne, różnią się niuansami, ceną, kwaśnością, słonością, konsystencją i kolorem. Nie sposób wskazać faworyta, jak zwykle będziemy się starać wybrać najciekawsze / najlepsze z prezentowanych propozycji i zebrać je na półkach GuiltFree.

Pisząc o targach fitness nie wypada nie wspomnieć o masłach orzechowych 100% (podobnie jak nie wypada nie wspomnieć o odżywkach i suplementach – tak, były na targach, mam odfajkowane). No ale cóż ja mogę napisać o masłach? Są zrobione z orzechów i tylko orzechów. Nie ma w nich cukru i soli. Ale Ty o tym już dobrze wiesz. Najlepsze wrażenie robiło stoisko Meridian i cieszy mnie to, bo ta firma była bodajże pierwszą, która robiła to na dużą skalę.

tu są orzechy i orzeszki zmielone
stoisko Meridian cyli największy wybór maseł z różnych orzechów

Fajne jest to, że brytyjska firma nie poprzestaje na masłach z migdałów, orzechów ziemnych czy cashew. W ofercie ich pojawiły się także tak egzotyczne masła jak: masło z orzechów brazylijskich, obłędnie zdrowe masło z orzechów makadamia i masło z pekanów. Z innych firm w oczy wpadły mi najróżniejsze masła smakowe, wzbogacane białkiem serwatkowym. Najbardziej popisał się tutaj debiutant, czyli marka Franky’s Bakery. Zaprezentowali naprawdę duży wybór fikuśnych smaków białkowych maseł orzechowych.  Trudno było się zdecydować ale kupiłem sobie do domu herbatnikowe masło orzechowe (Kornelia później przypomniała mi, że mamy je w GuiltFree w naszym magazynie w Warszawie. No cóż, nie sposób spamiętać 2 000 produktów, wydawało mi się, że kupuję absolutną nowość!).

Na sam koniec, czyli na deser zostawiłem deser. Tak jest, wracam do słodkości. Nie zakończę przecież wpisu tuńczykiem w puszcze (było stoisko, podchodzili ludzie, degustowali, można było tam odpocząć od tłumu 😀 ). Na deser zostawiłem chyba najpyszniejszy baton jaki  ostatnio jadłem. Smak trafiony w dziesiątkę, bo mój ulubiony – Solony Karmel (pisaliśmy już o tym połączeniu smaków: Dlaczego Solony Karmel Smakuje Nieziemsko). Capnąłem go z tacki miłej hostessy, ugryzłem i stanąłem oczarowany. Ten baton był naprawdę porządnie słonawy. Nie jakieś tam europejskie „udaję że jestem posolony”. To był prawdziwy smak Amerykańskiego  Słonego Karmelu. Batonik nazywa się MyBar, nie wiem jakie ma makro (pewnie dobre), nie myślałem o tym, był pyszny. No dobra, już wiem jakie ma makro, szefowa mi powiedziała (220 kcal, 20g białka, 6g cukru) – nie jest idealne ale wg mnie dla takiego smaku warto poświęcić te 6 gramów… Dobra wiadomość jest taka, że mamy go w Guiltfree w kolejce nowości – wkrótce się ukaże.

tu jest dużo ludzi
To jest ruch, który nazwałbym umiarkowanym – nie dotykamy się policzkami mijając się

Ogólnie wrażenia z FIBO mamy bardzo przyjemne. Jest mnóstwo nowych marek, pełno ludzi pasjonujących się fitnessem i prosylwetkowym odżywianiem. W porównaniu do zeszłego roku pojawiło się jeszcze więcej marek oferujących bezkaloryczne dodatki (najczęściej w formie syropu) a wybór smaków sprawia, że trochę nie wiadomo co wybrać. Znaleźliśmy parę nowości – proteinowe żelki, aromatyzowane posypki słodzące, bezglutenowe ciastka białkowe, europejskie tortille, proteinowa lemoniada (szaleństwo!)… Myślę sobie, że ogromna zmiana zaszła też w batonach białkowych (widzieliście nasz ostatni wpis o testach batonów proteinowych?) Właściwie większość batonów ma bardzo dobre makro – zwykle ok 200 kalorii, przynajmniej 20 gramów białka i od 1 do kilku gramów cukru. Wybór smaków i marek jest imponujący, nie dziwne, że QuestBar obawiając się konkurencji opracowuje kolejną bombę (ale o tym sza!). Trzeba też przyznać, że smak batonów jest świetny. Mi najbardziej imponują CarbKilla od Grenade i MyBar, a także ciastka Dr Zak’s. Ciekawe jest też to, że wielkie marki zaczynają wchodzić na rynek żywności funkcjonalnej. Mam tu na myśli szejki białkowe Arla a także białkowe wersje popularnych batonów: Snickers Protein, Bounty Protein (ich nie było na targach). Ciągle nikt nie wymyślił za to czekolady bez kalorii (takiej w tabliczkach, chodź czekolada bez cukru na szczęście występuje:)… Jest więc jeszcze na co czekać 🙂 Następna relacja za rok!

Janek P.

0.00 avg. rating (0% score) - 0 votes